12 października 2010

Wychodząc rano na przystanek, powiedziałam "dzień dobry" pewnej pani, która myła klatkę schodową w moim bloku. Uniosła lekko głowę i moim oczom ukazała się jej twarz wyrażająca zdumienie. Zdawała się pytać: "jak to możliwe, że osoba jej pokroju przywitała się ze mną?". Poczułam się trochę nieswojo, ale uśmiechnęłam się do niej i pospiesznie wyszłam. Zaczęłam się zastanawiać dlaczego owa pani tak zareagowała. Byc może nikt nie zwraca na nią uwagi, sądząc, że dobre maniery w stosunku do zwykłej sprzątaczki, uwłaczają "czci". Będąc już na ulicy Górniczej obejrzałam się za siebie i spojrzałam na moje osiedle. O tak, wszystko było jasne. Mieszka tu sama elita złotoryjska: dyrektorzy, kierownicy, nauczyciele, mundurowi, bogacze, nawet burmistrz (dopóki nie wybudował domku jednorodzinnego). I za każdym razem, gdy pojawia się sprzątaczka, zamieniają się w bezmózgie worki kości i mięśni, które za wszelką cenę starają się robić wszystko, byle tylko nie zauważyć pani z miotłą czy mopem w ręku. To takie przykre.

Tak poza tym, zastanawiam się co ja robię z moją rodziną na tym osiedlu, skoro moi rodzice nie są ani wybitnymi ani bogatymi jednostkami w tym mieście xd