27 listopada 2010

Te trzy dni były straszne. No, może dzisiejszy najmniej, ale dało mi się we znaki zmęczenie. Na początku czułam się winna, ale gdy posiedziałam z Lukasem i Sebem te kilka godzin, zdałam sobie sprawę, że nie jestem pierdolonym Konradem i nie będę cierpiała za miliony. Tylko dlaczego, gdy staram się, chcę dobrze i choć trochę postąpię w tym samolubnie, wszystko obraca się w jeden wielki płacz? Jestem za słaba psychicznie, albo moja psychika została wypaczona w ostatnim czasie.
Jestem zmęczona. Tak ogólnie. Czasami zastanawiałam się, co starsi ludzie mają na myśli, mówiąc: pojechałabym na takie dłuuugie wakacje... I najgorsze w tym wszystkim jest to, że ja czuję na dzień dzisiejszy dokładnie to samo, a mam za sobą niecałe 21 lat.
Optymistyczny akcent? Hymm... Na pierwszy rzut nie widzę żadnego. Jestem żałosna.