10 stycznia 2011

Lepiej nikomu nic nie opowiadajcie. Bo jak opowiecie - zaczniecie tęsknić.
Jerome David Salinger — Buszujący w zbożu

Chciałam kogoś pocieszyć. Ale nie tak banalnie, poklepując go po plecach i mówiąc: wszystko będzie dobrze. Takie rzeczy działają, gdy osoba pocieszająca nie jest za bardzo wymowna. Zresztą w moim przypadku poklepywanie po plecach też nie zda egzaminu z przyczyn fizyczno - odległościowych. Pomyślałam zatem, że wezmę się za to w inny sposób, trochę niekonwencjonalny i zarazem nienarzucający się. Postanowiłam wykorzystać do tego przedsięwzięcia to, co kocham i wydaje mi się, że potrafię robić najlepiej - pisać. Rozmawiając z osobą, którą chciałam pocieszyć przez dobrze wszystkim znany komunikator internetowy, moje trybiki (których jest zadziwiająco mało pod kopułą, a wydaje się wręcz odwrotnie, bo echo jakie wydają, niesie się uszami na wszystkie strony świata) zaczęły pracować na najwyższych obrotach. W wyobraźni układały się coraz to nowe obrazy, dialogi i sytuacje, które chciałam wykorzystać w mojej krótkiej bajce z morałem. Głównym bohaterem miał być oczywiście Zdepresjonowany (o ile w ogóle istnieje takie słowo). Ale im więcej o tym myślałam, tym dłuższa i rozleglejsza treściowo stała się moja bajeczka. Nie nadaje się już do wstawienia na noemalie.blogspot.com, bo będzie z niej kawał dobrej powieści, która mam zamiar napisać zaraz, gdy skończę Diabelski Tryl. Pewnie mój Zdepresjonowany już dawno będzie wesoły i pełen życia, kiedy ją ukończę, ale niech wie, że był moim natchnieniem i postać głównego bohatera będę wzorowała na nim :)