5 stycznia 2011

Sąsiadka z góry zgodziła się na prace remontowe, ale w zamian mam jej kupić... kibel! Jesss! Panowie wejdą 11 stycznia i zrobią w końcu tą piekielną wodę, przez którą remont przedłużył się do pół roku. Ja zakupiłam sobie piękne / cudowne / prześliczne panele i za dwa tygodnie pomaluję swój pokoik na śliwkę węgierkę, a potem walnę na ścianę tygrysa (widnieje na załączonym obrazku), którego umieszczę dokładnie nad łóżkiem żeby wydawało się, iż na nim leży.

Mam też dobrą wiadomość dla siebie samej. Po dwóch miesiącach wściekania się i załamywania rąk nad straconymi 30-stoma stronami Diabelskiego Trylu, postanowiłam znów się za niego wziąć i napisać to jeszcze raz. Żmudna robota, ale jeśli chcę to w końcu skończyć, trzeba się wziąć do pracy.
Przeszukując wczoraj swoje notatki, natknęłam się na stary zeszyt, gdzie zapisywałam imiona, z których chciałam wybrać jedno dla demona. Coś mi się tam nie zgadzało. Otóż przypominam sobie, że pisałam je na lekcji polskiego, którą mieliśmy z panią Baniewską. Pamiętam też, że to właśnie przez wymyślanie imion i nie słuchaniu jej dostałam marną tróję na koniec roku. W takim razie to było jeszcze w trzeciej klasie technikum! Czyżby to było możliwe, że zaczęłam myśleć o tym opowiadaniu w maju 2009 roku? Minęło aż tyle czasu? A ja nadal tego nie dokończyłam?! No po prostu żaal ;p