7 listopada 2010

it's the first day of the rest of your life.




Ściana w kuchni pokonana. Obalona do gołej cegły. W poniedziałek biorę się za jej bliźniaczkę po przeciwnej stronie. A potem łazienka. I zrobię to sama. Nie sądziłam, że walenie młotkiem i siekierą może tak wspaniale odstresować człowieka. Tak, że nawet nie zwraca się uwagi na idiotyczny fakt, iż zasypia się opartym o murek na przystanku i ma się buty wyglądające jak gdyby chodziło się po mące. Dodatkowo jeszcze ten dziwny koleś, który patrzył na mnie jak na ufo ;d

~ Mam poranione palce. Od ściany, od desperadosa i guza na skroni, bo ktoś pomógł mi przywalić w drzwi.
~ Sukienka zdała egzamin. Zaskoczona, stwierdzam, że lubię w niej chodzić.
~ Elektryka i okna już są. Nareszcie.
~ Zadanie na HAiS jeszcze nie zrobione. No, w połowie.
~ W tym tygodniu nie będzie basenu. A szkoda... ;d