20 grudnia 2010

Porzuciłam wszystkie plany, obowiązki, obietnice na rzecz strachu. Sparaliżował mnie on tak bardzo, że w końcu zaczęłam się mu poddawać bez walki. Jestem tego świadoma, a jednak pogrążam się z każdym dniem. Jedyne co uznaję za dające mi szczęście to pisanie. Przelewam swoje niedoszłe obietnice, swoje cele i marzenia na bohaterów moich powieści. Gdy piszę, mój świat żyje i nie boję się niczego. Dlaczego nie potrafię się nie bać w tej prawdziwej rzeczywistości? Dlaczego tak bardzo obawiam się tego świata?
Chciałabym tak żyć. Budzić się o dziesiątej, chodzić na spacery do parku, a potem zasiadać przed komputerem i do samego wieczora nie rozstawać się z klawiaturą. Przelewać swoje emocje, całą wyobraźnię na białe kartki, które w drodze ewolucji trafiałby do ludzi, mających takie same problemy ze sobą jak ja...